HomeStory

Nie ma się czym chwalić. Do decyzji o wyborze dywanu dojrzewałam kilka miesięcy.
Miałam poczucie, że ten element znacząco wpłynie na charakter pokoju dziennego i trudno było mi wybrać taki, który nie będzie po prostu jasną plamą wyznaczającą część kanapowo – fotelową.
Obejrzałam chyba wszystkie dostępne i niedostępne dywany.
Szukałam w sklepach internetowych, na stronach brytyjskich sklepów z dywanami, w tanich marketach, mając nadzieję, że jakimś cudem znajdę tam niedoceniony przez innych zjawiskowy dywan.
Im dłużej szukałam, tym trudniej było mi się zdecydować.
Wśród wielu oglądanych dywanów był jeden, do którego wielokrotnie wracałam, ale trochę obawiałam się efektu. Czarno – biały, wełniany Stockholm z Ikea.
Bałam się go z powodu książek w pokoju, obrazów na ścianach, parawanu o trochę orientalnych motywach i mebli, które mimo, że moim zdaniem tworzą zgraną całość, to nijak się mają do geometrycznego wzoru, w dodatku czarno- białego.
Z pomocą przyszedł Nate Berkus- amerykański projektant i celebryta. Obejrzałam cudowne zdjęcia jego nowojorskich realizacji z czarno- białym dywanem w roli głównej i dzień później Stockholm 350×250 leżał u mnie w pokoju. I do dziś ma się dobrze.